Prezencik dla Mamy

Zerwaliśmy tą nieszczęsną tapetę, wyszpachlowaliśmy ściany, zamurowaliśmy jedne drzwi, a w innym miejscu wybiliśmy trochę bloczków i wstawiliśmy drugie, usunęliśmy z podłogi płytki pcv, wstawiliśmy płyty g-k w miejsca im przeznaczone i jeszcze do tego wszystkiego zwiedziliśmy Stare Miasto oraz okolice Pałacu Kultury i Nauki - wszystko to w 9 dni. Tym sposobem nasza praca w Warszawie dobiegła końca :) 

Na robótki nie było czasu... nie, nie, nie... wrrrróć! Na robótki (chociażby malutkie jakieś) zawsze MUSI znaleźć się chwila (albo dwie). Szczególnie, że dokładnie dwa bloki od mojego miejsca pracy, wyrósł całkiem przypadkiem sklep z... koralikami i półfabrykatami. Ech... mój biedny portfel... :-P Wieczorami postało więc, coś takiego:

żyłka

koraliki Toho 11/0 - czarne matowe i srebrne

hipersten 

(taki tam piroksen z iryzacją - choć ten miał słabą, więc pada pytanie, czy to na prawdę hipersten

- jako geolog wierzę na słowo - bo co mi pozostaje? - w końcu minerały w postaci kaboszonów tracą większość cech charakterystycznych :-D)

Ten naszyjnik, to dla Mamy na kolejne, 18 urodziny! Sto lat i niech Ci na głowę nie wchodzą dzieciaki i inni (my już wiemy którzy!) :)

A wracając do tematu pracy - pamiętacie tę ścianę? (jako zobrazowanie naszych działań)

Po interwencji wygląda tak (bez malowania - na życzenie inwestorów):

A teraz nie przeraźcie się - tak wyglądam ja, po szlifowaniu owej ściany (musimy sobie kupić żyrafę - w naszej piwnicy było by jej wygodnie ;-D ):

Na koniec - PA PA WARSZAWO!