W tym roku wszystkie weekendy grudnia spędzam na różnych Kiermaszach Świątecznych. W zeszłą sobotę, wraz z moją zieloną budką, pojawiłam się na Jarmarku Mikołajkowym w Murowanej Goślinie.
W ostatnim wpisie obiecałam, że pokażę ozdoby na obręczach oraz łapacze snów, które przygotowałam na tegoroczne jarmarki świąteczne. Dziś pojawią się więc zdjęcia świątecznych zawieszek.
Wspominałam w ostatnim wpisie o moich planach związanych ze sprzedażą rękodzieła. To właśnie dziś wybrałam się z moimi pracami i zieloną budką do Murowanej Gośliny, gdzie szukałam nowych właścicieli dla maskotek, ozdób i biżuterii.
Jaki jest najlepszy miesiąc dla rękodzielników, którzy sprzedają swoje prace? Oczywiście grudzień! W zeszłym roku miałam pecha i w związku z problemami w pracy, musiałam zrezygnować z udziału w świątecznym kiermaszu. Mam nadzieję, że w tym roku nic nie pokrzyżuje moich planów i pojawię się na mikołajkowych jarmarkach.
Na 2 motki włóczki Lima firmy Drops skusiłam się w zeszłym roku. Przez cały ten czas motki nabierały mocy, aż w końcu wymyśliłam dla nich przeznaczenie. Stworzyłam z nich grube, ciepłe skarpetki. Idealne na aktualną pogodę.
Czas ucieka mi niesamowicie szybko. Nawet nie zauważyłam, że minął już miesiąc od ostatniego wpisu. W przerwie od blogowania, chorowałam i zupełnie nie miałam siły na dzierganie. Dopiero, gdy poczułam się lepiej, wróciła mi chęć do machania szydełkiem i drutami...
Pamiętacie, jak ostatnio pisałam o kilogramie poplątanej włóczki, którą dostałam od Babci Maćka? Choć wydawało mi się to niemożliwe, to jednak udało mi się ją rozplątać.
Ponad tydzień temu kupując zdrapkę w kiosku, trafiłam na gazetę wydawnictwa BPV pt. "Anna Specjalna 1/2016 Amigurumi". Milionów w loterii niestety nie wygrałam, ale za to miałam w ręku gazetkę ze wzorami całkiem ładnych maskotek.
Od czasu, kiedy zamieściłam wpis z poradami dotyczącymi szydełkowania worków Mochila, otrzymuję od Was wiele maili z pytaniami odnośnie dziergania metodą tapestry crochet. W związku z tym, postanowiłam przygotować obrazkowy kurs pokazujący, jak zacząć okrągłe dno Mochila Bag.
Wiecie, że mieszkam w piwnicy. Już kilka razy o tym pisałam na blogu. Moje okna są na poziomie gruntu, a nad nimi jest balkon sąsiadów. Poza tym, że jest u mnie dość ciemno i co chwilę biegam z packą w celu zabicia nieproszonych owadów, to znam też większość tajemnic przedszkolaków czasem przesiadujących na moim zewnętrznym parapecie. I jeszcze jedno - koty. Usilnie chcą wejść do mieszkania przez uchylone okno. Kombinują przodem, tyłem, bokiem. Ale uparcie głowa się nie mieści...
Cieszę się, że spodobał się Wam mój ostatni wpis o tym, jak wykonać swoją torbę typu Mochila/Wayuu Bag. Wiem, że ten temat jest teraz popularny, ale nie myślałam, że aż tak - już w dwie godziny po opublikowaniu wpisu, licznik odwiedzin podskoczył o kilka tysięcy wejść. Dziękuję za zainteresowanie, a także za udostępnianie linków na Facebooku :)
Jak wiecie, od kliku tygodni jestem zafascynowana szydełkowaniem toreb typu mochila bag. Pomyślałam więc, że zbiorę informacje o tym, jak takie torby można wykonać samodzielnie w domu.
Dzisiaj mam pierwszy wolny dzień od dwóch tygodni. Razem z Maćkiem intensywnie pracowaliśmy nad wykończeniem jednego z mieszkań (a, że niestety terminy gonią, to musieliśmy zrezygnować z wolnej Majówki). W trakcie tych dwóch tygodni, miałam bardzo mało czasu na dzierganie, ale trochę półsłupków udało mi się wyszydełkować. W ten sposób, za pomocą całkowicie dla mnie nowej techniki szydełkowania o nazwie "tapestry crochet", wykonałam torbę "mochila bag".
Mam w domu spray do metalu zawierający stal szlachetną (Berner ES400 Inox Spray). Nie pamiętam skąd się wziął, bo stoi na półce już od dawna, pewnie został nam po jakiejś robocie (kilka razy mieliśmy zlecenia na prace z metalami - spawanie, czy lakierowanie) albo Maciek kupił go, by polakierować coś w samochodzie. Postanowiłam więc przetestować ten spray pod kątem przydatności w decoupage.
Mamy dopiero 5-ty dzień, a mi już kończą się pomysły na teksty w postach. Bo o czym tu pisać? Misiek jak misiek. Prawie. Bo to w sumie misiek z psem na smyczy.
Uzbierało mi się trochę sznurów szydełkowo-koralikowych. Te cienkie to "zwyklaki" robione oczkami ścisłymi, z kolei te grubsze to ukośniki. Mimo, że zwykłe sznury robi się znacznie szybciej, to większą przyjemność sprawia mi dzierganie ukośników.
Zakup motka Himalaya Dolphin Baby miałam w planie już od dawna. Akurat robiłam zakupy w jednym ze sklepów internetowych i zauważyłam, że kilka kolorów tej włóczki jest w ofercie i równocześnie w cenie promocyjnej. Skusiłam się więc na kolor pomarańczowy, z myślą o miękkim i puchatym lisku.
Ania Adamus z bloga Wyszydełkowana.pl zaprosiła mnie na Facebooku do zabawy polegającej na opublikowaniu 7 prac w 7 dni. Zrobiłam dość sporo dziergadeł w tym roku, ale mam zaległości w blogowaniu, dlatego pomyślałam sobie, że taka zabawa trochę mnie zmobilizuje do pstrykania zdjęć i pisania postów.
W zeszłym roku, w ramach prezentów gwiazdkowych, umówiliśmy się z bratem na wymianę: ja zrobiłam bratu skarpety (i jeszcze czapkę i szalik), a on w zamian zamówił i przywiózł mi materiały do rękodzieła, które sama sobie wybrałam na brytyjskim Amazonie. Miałam wtedy trudny wybór, bo w Polsce włóczki są dużo tańsze (wyjątek stanowią np. Malabrigo, które są w podobnej cenie). W końcu wybrałam całkowicie w ciemno, tak po prostu z ciekawości, dziwną chińską włóczkę...
Dziadek Maćka ma kury. Lisy lubią kury. I to nawet nie zjadać, tylko ubijać i zostawiać martwe w kurniku. Dziadek Maćka walczy z lisami w swoim gospodarstwie. Gdy więc, Dziadek Maćka zobaczył moją maskotkę i krzyknął: "o to ten rudy, co mi kury tarmosi" - wiedziałam, że zabawka choć trochę przypomina lisa.
Włóczka Diva Batik firmy Alize, ze względu na ciekawe połączenia kolorystyczne i odpowiednią grubość, jest często kupowana przez rękodzielniczki, które planują wykonanie chust lub szali. Ja zdecydowałam się wydziergać z niej bluzkę.
Street Art czyli sztuka tworzona w miejscu publicznym, na ulicy. Mimo swojej przeszłości związanej z graffiti i muralami, staje się coraz modniejsza wśród rękodzielników. Ludzie zafascynowani mocą szydełka, drutów, rąk i włóczki, tworzą ubrania dla hydrantów, obszydełkowują drzewa oraz nadają nowy charakter pomnikom i rzeźbom.
Opuściłam dom na dwa-trzy miesiące. Poza przydatnymi rzeczami, spakowałam także te niezbędne - włóczki, szydełka, druty. Pomysły na robótki przychodzą mi do głowy dość spontanicznie, dlatego nie potrafiłam zdecydować, które motki zabrać ze sobą, a które zostawić w domu. W ten sposób uzbierała się pokaźna walizka materiałów i narzędzi rękodzielniczych. Wśród nich znalazła się włóczka Tweed firmy YarnArt, po którą sięgnęłam, mając nadzieję na nowy, ciepły sweter. Jakie były moje wrażenia z dziergania? Zapraszam na wpis.
Jakiś czas temu natrafiłam w sieci na magazyn Krafting. Jest to gazetka o rękodziele, wydawana w postaci elektronicznej. Dotychczas jej autorka - Marta Tręda opublikowała 6 darmowych (!) numerów.
"Ale jak to? Nie mam już ani jednego białego kordonka?" - pomyślałam sobie, kiedy otwierałam moje składowisko włóczek i nici. Zielony był, żółty też, czerwony, niebieski, szary, nawet do różu się dokopałam, ale na biały kolor nie natrafiłam (to pewnie przez te wszystkie ozdoby świąteczne). Już w głowie miałam ułożony szczegółowy plan wycieczki do pasmanterii, ale w tym samym momencie zaświtała mi myśl, żeby przetestować polecane na Facebookowych grupach nici bawełniane z polskiego Zakładu Produkcji Nici "Nitka" znane w Internecie pod hasłem "Polskie nici".
Kilka dni temu dzięki uprzejmości wydawnictwa DeAGOSTINI trafiły w moje ręce dwa numery nowej serii "Simple Stylish. Robótki na drutach". Przestudiowałam kursy zawarte w gazetkach, obejrzałam projekty oraz przyjrzałam się dokładnie dołączonym do gazetek włóczkom. Jak to się skończyło? Zapraszam na wpis.
Mamy już połowę stycznia, minęły już dwa tygodnie nowego roku, a ja jeszcze męczę Was zeszłorocznymi robótkami. Przyznam się bez bicia, że nie mam jeszcze żadnej tegorocznej produkcji do pokazania (choć coś tam od początku roku się dzierga).
Ostatnie miesiące 2015 roku były dla mnie bardzo pracowite. Zrobiłam całą górę robótek (w tym kilkaset ozdób świątecznych w postaci bombek, gwiazdek, dzwonków i aniołków), a wraz z Maćkiem, jako Geo-bud FK wykończyliśmy kolejne mieszkanie.